Hotel przybrał teraz dla
niej symbol bezpiecznego i przytulnego miejsca, gdzie mogłaby się
schronić i w spokoju przemyśleć swoje postępowanie. Tak, nie
miała żadnych skrupułów, że jej zachowanie sprzed niecałych
dwudziestu czterech godzin należało do tych karygodnych i
kompletnie nie pasujących do niej samej. W swoim życiu nieraz
przeżyła jakąś przygodę z chłopakiem, często zdarzało jej się
podejmować spontaniczne decyzje i potem żałować swoich głupot,
lecz nigdy do tej pory nie pokusiła się o coś takiego. Noc z
facetem, którego znała ledwie parę godzin? W dodatku dobrym
znajomym jej przyjaciółki a zarazem klientki? To chyba jakiś
koszmar. Tym razem przesadziła.
Spojrzała na swoje
odbicie w wielkim lustrze znajdującym się w korytarzu jej pokoju.
Rozwichrzone włosy, blada skóra na twarzy, strój ewidentnie
wskazujący na wczorajszy dzień. Teraz zrozumiała, dlaczego w
hotelowym lobby ludzie obserwowali ją z odrazą a obsługa posyłała
jej krzywe uśmiechy. Wyglądem przypominała jakąś pierwszą
lepszą ulicznicę wracającą po całonocnej pracy. Naprawdę tak
nisko upadła? Gdzie była jej godność? Gdyby matka zobaczyła ją
w tym stanie pewnie biegłaby do księdza a ojciec mógłby zejść
na zawał. Święcie wierzył, że ma idealną i poukładaną
córeczkę.
- Tak? - wibrujący w
torebce telefon zmusił ją do odebrania połączenia. Ujrzawszy kto
próbuje się z nią skontaktować, westchnęła głośno i
przesunęła po ekranie, przykładając urządzenie do ucha. Liczyła
jedynie, że będzie to krótka rozmowa.
- Cześć! I jak tam się
dzisiaj czujesz? - usłyszała ożywiony głos blondynki po drugiej
stronie – pomyślałam, że zadzwonię dopiero teraz, żebyś mogła
się wyspać – dodała.
- Hej, Sabi – za to jej
głos z pewnością nie należał do zbyt entuzjastycznych. Cała w
ogóle była jeszcze wczorajsza – w porządku, jest mi już lepiej
– powinna ugryźć się teraz w język, bo nadal musi ją
okłamywać. Niezłą sobie szopkę z Gregorem wymyślili, by jakoś
wymknąć się jej i Morgensternowi, gdy kobieta zaczęła udawać,
że strasznie boli ją głowa a szatyn zaoferował, że odwiezie ją
taksówką, bo sam ma ochotę już się zbierać. Szczerze
powiedziawszy ten bankiet i tak był nudnawy a większość gości to
byli emeryci, dlatego nie widzieli sensu dłuższego przebywania w
sali skoro już siedząc obok siebie przy stoliku zaczęli się po
kryjomu obmacywać. „Boże, jestem żenująca!” - tylko to
przychodziło jej do głowy.
- Gregor bezpiecznie
odstawił cię do hotelu? - spytała i słychać było po niej
przejęcie. Rudowłosa miała ochotę palnąć sobie w łeb.
Dziewczyna nawet nie podejrzewa jak świetnie się nią zajął.
- Tak, tak – zapewniła
ją pospiesznie – był...bardzo miły. Super macie znajomego –
dopowiedziała po chwili, przymykając oczy. Zamiast się nieco
uspokoić w jej myślach pojawił się obraz półnagiego szatyna,
przyrządzającego im obojgu tę nieszczęsną jajecznicę. Jak on ją
wtedy pociągał...
- To wspaniale! -
zareagowała druga z nich – wiesz, chętnie zaprosiłabym cię do
nas na obiad, ale podejrzewam, że nie masz ochoty nawet ruszać się
z pokoju.
- Jak ty dobrze mnie znasz
– odparła niebieskooka, uśmiechając się przy tym do swojego
krzywego odbicia w lustrze. Musi doprowadzić się chyba do porządku.
Kobieta przypominała
tykającą bombę. Z przerażeniem podnosił na nią spojrzenie,
które ona nieprzerwanie odwzajemniała. Jej niebieskie tęczówki
przeszywały go na wylot.
Dziewczynka siedziała na
kocyku w salonie i bawiła się teraz swoimi ulubionymi lalkami
okazując przy tym ogrom radości. Nie potrafił nie uśmiechnąć
się widząc rozpromienioną twarzyczkę dziecka, które ma dla
siebie jedynie ten jeden dzień w tygodniu. Karcił siebie w duchu za
to, że nawet wtedy nie daje rady znaleźć odrobiny wolnego czasu na
zajęcie się nią tak jak należało.
- Spodziewałam się po
tobie takiego zachowania, ale mógłbyś chociaż nie przyprowadzać
takich wywłok do mieszkania – usłyszał w końcu. Tylko czekał
na jej wybuch – a przynajmniej pozbywał się ich przed naszym
przyjściem.
- Wybacz, kompletnie
pogubiłem się, że dziś jest niedziela – bąknął od
niechcenia, bo wiedział, że żaden argument na nią nie zadziała.
Co najwyżej pogorszy tylko sytuację.
- Mając takie
towarzystwo.. - prychnęła i podała wnuczce lalkę, którą chwilę
wcześniej dziewczynka rzuciła jej pod nogi. - szybko udało ci się
zapomnieć o Sandrze.
I znów to samo. Ten sam
pełny żalu i matczynego bólu głos. Za każdym razem otwierał w
jego sercu głęboką ranę, atakującą jego myśli ze zdwojoną
siłą. Za każdym razem miał wtedy przed oczyma jej bladą twarz.
Co więc musiała czuć kobieta siedząca naprzeciwko niego? Jak
pogodzić się z taką stratą?
- Przypominam ci, że to
ona pierwsza zaczęła mnie oszukiwać. To raz – jego największą
cechą była hardość. To ona pomagała mu wygrywać i mierzyć się
z porażkami. To hardość i wybuchowy temperament pokazywał kilka
lat temu na skoczni, jako dominator wszech czasów. To te obie rzeczy
wykorzystywał w konfliktach, by nie pokazywać przed kimś swoich
prawdziwych uczuć. Tym bardziej przed kimś kto nie podzielał jego
zdania i raczej ostawał przeciwko niemu – a dwa, to proszę o nie
obrażanie osób, których nie znasz. Ta kobieta była moim gościem
a nie jakąś zwykłą ulicznicą.
- Wyglądała właśnie na
taką... - odparła pewnie, ironizując ton. Zacisnął pięści.
- To się grubo, co do
niej mylisz! - warknął a ona znów na niego spojrzała. Mimo tej
całej złości zdawała sobie sprawę, z kim rozmawia i w czyim domu
się znajduje. Potrafiła zrozumieć, że nawet w imię dobrego
wychowania powinna się pohamować. - lepiej, żeby moje prywatne
sprawy przestały tak cię interesować – dodał chłodno. Uniosła
brew na tę uwagę.
- Owszem, Gregor. Twoje
prywatne sprawy będą mnie interesować, bo się nad tobą
zlitowałam i pozwalam na widywanie z Sylvią. W każdej chwili mogę
ci to uniemożliwić, jeśli dasz mi ku temu dobry powód.
Jej słowa zadziałały na
jego nerwy niczym kubeł chłodnej wody. I on musi pamiętać o
samoopanowaniu w relacjach z tą kobietą. Gdyby tylko mógł
sprawić, że mała Sylvia rzeczywiście jest jego to wydarłby tej
kobiecie tą slodką istotkę. Nigdy nie zgodziłby się na przejęcie
nad nią opieki. Sam by ją wychowywał. Ale rzeczywistość okazała
się dla niego brutalna.
- Jestem ci niezmiernie
wdzięczny za twoją hojność, ale to nie znaczy, że masz prawo w
moim domu prawić mi jakieś kazania i mówić, z kim mogę się
widywać. - odpowiedział jej, podnosząc głos.
- Mam tylko nadzieję, że
nie będę widywać tu co tydzień takiej innej – cisnęła w jego
kierunku. Znów krew zabuzowała w jego żyłach, ale powstrzymał
się od kolejnego komentarza. Nie potrzebnie narobiłby sobie
kłopotów. Nie wzruszył więc go ostatecznie jej chytry uśmieszek.
Mężczyzna wstał z
kanapy i postanowił zignorować obecność starszej kobiety, biorąc
na ręce swoją ukochaną księżniczkę. Pomyślał, że resztę
dnia poświęci tylko i wyłącznie jej i że od tej pory stanie się
bardziej odpowiedzialny.
Od rana w firmie trwało
urwanie głowy. Rudowłosa nie wiedziała, gdzie ma włożyć ręce.
Nie było jej tylko przez weekend i jeden jedyny poniedziałek, a
okazało się, że wszystko wywrócono do góry nogami. Na jej biurku
leżał stos dokumentów do przeanalizowania i podpisania, dwa
arcyważne dla całej korporacji zlecenia dotyczące dużego
przetargu w Wiedniu trzeba było poprawić, bo osoby, którym zleciła
to zadanie nie zdołały sobie poradzić, więc resztką sił
powstrzymała się przed surowym ich upomnieniem i sama wzięła się
za te projekty. O 10 zdarzyła się jakaś awaria i w całym budynku
padł system a bez internetu pracownicy są uwiązani. Jej ojciec
próbował z kolei dodzwonić się na jej komórkę, która w
najmniej oczekiwanym momencie się rozładowała a na dodatek dostała
dziś okresu. Ten dzień to był istny koszmar. Spojrzenie na siebie
w lustrze zapewne tylko by ją dobiło.
- Sarah, na infolinii
powiedzieli mi właśnie, że w przeciągu 20 minut kogoś nam tu
podeślą – zakomunikowała jej asystentka, Mia. Brunetka po
trzydziestce doskonale zdawała sobie sprawę, w jakim stanie jest
jej pracodawczyni już w momencie, gdy tamta przekroczyła próg
biura i od samego rana próbowała jakoś postawić ją na nogi. Nie
należała do osób, które zbytnio biorą sobie do głowy wahania
nastrojów innych nawet jeśli mowa tu o szefostwie. Po prostu
starała się w jakiś sposób pomóc swojej pani prezes, będąc
jednocześnie jej całkiem dobrą koleżanką, i przyniosła
rudowłosej jej ulubione białe latte z dużą ilością bitej
śmietany z posypką cynamonową. Bez słowa postawiła jej szklankę
z kawą na biurku i uśmiechnęła się do niej lekko. Druga z kobiet
przez chwile milczała.
- Jesteś aniołem, wiesz?
- powiedziała w końcu. Brunetka jedynie krótko się zaśmiała i
wyszła z gabinetu, wracając do swoich obowiązków. Za to Sarah
postanowiła wykorzystać tę chwilę chaosu w firmie i wstała ze
swojego fotela biorąc szklankę latte i podchodząc do wielkiego
okna, za którym rozpościerała się panorama Salzburga. Od trzech
dni próbowała skierować swoje myśli na inny tor niż noc z
tajemniczym Schlierenzauerem, ale po prostu nie potrafiła tego
zrobić. Ciągle wirowało jej w głowie od jego zapachu i barwy jego
oczu. W głowie pojawiały się poprzeplatane obrazy tych wszystkich
namiętnych chwil, jakie razem spędzili. Nawet ten nieszczęsny
poranek wydawal jej się teraz całkiem zabawny, mimo że wtedy czuła
istne zażenowanie. I nic nie poradzi na to, że naprawdę
zastanawiała się nad tym, czy szatyn zdecyduje się do niej
zadzwonić. Tak przynajmniej sądziła w poniedziałek, licząc na
jakiekolwiek połączenie od niego. W końcu zanim wyszła jego
zachowanie ewidentnie sugerowało, że ma na to ogromną ochotę.
Podobnie jak ona.
No właśnie. Kiedy
przypominała sobie tę ostatnią scenę znów zaczęła rozmyślać,
kim może być ta starsza kobieta i czyje jest to dziecko. Rudowłosa
przeszukała do tej pory chyba cały internet w poszukiwaniu
informacji o rzekomej córce Gregora Schlierenzauera, ale nie dotarła
do żadnych źródeł potwierdzających ten fakt. O co więc tutaj
chodzi?
Z tych nękających ją
pytań wyrwał ją głos jej sekretarki. Aż się wzdrygnęła na
dźwięk telefonu.
- Sarah, pan z obsługi
technicznej właśnie przyszedł i chce się z tobą widzieć –
oznajmiła. Kobieta zmarszczyła brwi, podeszła do biurka i
przyciskając odpowiedni przycisk, odpowiedziała:
- Wyślij go od razu do
tego schowka, gdzie wszystko jest zainstalowane. Po co on mi tu jest
potrzebny? - spytała retorycznie siląc się na uprzejmy ton.
Kompletnie nie miała ochoty słuchać o sprawach technicznych, na
których i tak się nie zna. Ma od takich rzeczy informatyków w
firmie.
- Oczywiście, ale ten pan
nalegał, że najpierw wolałby spotkać się z tobą – odparła
jej grzecznie, zapewne nie chcąc gościowi dać po sobie poznać, co
od niej usłyszała. Wywróciła jedynie oczami.
- Dobra, wpuść go –
powiedziała z westchnieniem i zajęła z powrotem swoje miejsce w
fotelu. Zaczęła nerwowo stukać paznokciami o blat biurka,
oczekując na przybycie mężczyzny.
Jakież było jej
zdziwienie, kiedy zobaczyła, kto kilka sekund wcześniej wszedł do
jej biura. Z początku otworzyła szeroko usta, a potem zaczęła
panikować nad swoim wyglądem, który z wiadomych przyczyn nie
należał do zbyt zadbanych. W mgnieniu oka zrobiło jej się gorąco
i z pewnością nie będzie to zbyt wygórowane stwierdzenie, jeśli
powiem, że po prostu była totalnie zaskoczona jego obecnością
tutaj.
- Szanowna pani prezes –
zaczął bardzo oficjalnie – niestety muszę z przykrością się
przyznać, iż w naszej firmie jestem zatrudniony dopiero od dzisiaj
i kompletnie nie znam się na tej branży, dlatego ośmielę się
dodać, że nie będę w stanie podjąć próby naprawy tego jakże
dużego problemu, ale chciałbym niezmiernie, aby jednak zgodziła
się pani poświęcić mi, biednemu adoratorowi, odrobinę swojego
cennego czasu – z każdym swoim słowem robił kolejne kroki w jej
kierunku, ubierając na usta nonszalancki uśmiech, a ona nie
potrafiła się choćby ruszyć.
- Gregor...? - pisnęła w
końcu, gdy po chwili zdołała odzyskać głos. Zaraz potem miała
ochotę palnąć się w czoło, bo zachowywała się w tym momencie
niczym głupia nastolatka, która spłoszyła się na widok
przystojnego chłopaka. Postanowiła ogarnąć się z tego
nieproszonego stanu i już za chwilę i ona posłała mu subtelny
uśmiech. W duchu cieszyła się, iż wybrała dziś ciemnobordową
szminkę, która idealnie pasowała do jej cery. Doskonale
spostrzegła, że jego wzrok na moment zawiesił się na jej ustach –
wybacz za moje zaskoczenie, ale nie spodziewałam się ciebie tutaj –
dodała już nieco pewniej i poprawiła się na wielkim fotelu,
prostując plecy. Sądziła, że dzięki temu uda jej się zbić go
trochę z tropu, bo jego wyraz twarzy kompletnie się nie zmieniał.
W dodatku chyba do końca nie zdawał sobie sprawę, gdzie się
właściwie znajduje, zajmując miejsce na rogu jej biurka i sadowiąc
swoje cztery litery na kopii jednego z tych dwóch ważnych zadań.
Zamiast jednak zwrócić mu uwagę i przypomnieć o manierach i o
tym, że przecież znajdują się w pracy a za chwilę ktoś
rzeczywiście może tu wejść, nie uczyniła nic.
- No wiesz, przechodziłem
niedaleko i pomyślałem sobie, że cię odwiedzę – odpowiedział
jak gdyby nigdy nic, biorąc jednocześnie do ręki plik z
dokumentami i zaczynając je niedbale przeglądać. Zanim jednak
zdążył cokolwiek w nich pomieszać, wyrwała mu egzemplarz i
odłożyła na drugi koniec biurka, ignorując jego minę.
- Przechodziłeś obok.
Tak po prostu. Nagle pojawiłeś się w Salzburgu i przechodziłeś
obok mojej firmy – zawtórowała mu ironicznie, krzyżując ręce.
Dobre sobie.
- Tak właśnie było –
pozostawał nieugięty i tak samo jak ona, nie spuszczał z niej
spojrzenia. Przez pewien moment odnosiła wrażenie, że się podda i
dłużej tego nie wytrzyma, ale on zaraz znów zmienił obiekt
swojego zainteresowania i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu
– całkiem fajnie się tu urządziłaś – komentuje. Rudowłosa
nie wiedziała już, czy mężczyzna bardziej ją teraz irytuje a
może bawi, ale mniejsza o to.
- No cóż, skoro tak to
wypadałoby mi jakoś cię jednak ugościć. Kawy, herbaty?
-zaproponowała, siląc się na obojętność – dzięki,
wiedziałam, że mam dobry gust - postanowiła grać w tę samą grę
co on. Podniosła się z fotela i zebrała porozrzucany po biurku
stos dokumentów a chowając je do stojącej obok szafki, czuła na
sobie badawczy wzrok szatyna. Gdy stała do niego plecami, nie mogła
powstrzymać się przed chytrym uśmiechem pod nosem, wiedząc z całą
pewnością, gdzie ląduje jego spojrzenie. Dopasowana do figury
spódnica oraz czerwone szpilki może były jednak całkiem
korzystnym wyborem na dzisiejszy dzień?
- Myślałem bardziej, że
zgodziłabyś się na jakiś wspólny lunch na mieście –
odpowiedział po dłuższym czasie ciszy między nimi. Odwróciła
się w jego stronę i znów napotkała te ciemne tęczówki. Cholera,
która kobieta umiała się im oprzeć?
- Mam dziś masę pracy w
firmie, poza tym padł nam internet i chyba nie dam rady się wyrwać
– wyznała szczerze całą prawdę. Nawet jeśli teraz nieziemsko
pragnęła, by szatyn wyrwał ją z tego piekła zwanego pracą na
jakiś smaczny posiłek w miłej atmosferze, to jednak musiała sama
przed sobą przyznać, że obowiązki są ważniejsze.
Co innego sądził sam
najbardziej zainteresowany. Decydując się rano na tę dziecinną
podróż do Salzburga i odwołując ważne spotkanie w sprawie
kontraktu, za które pewnie nieźle mu się oberwie od ukochanego
wujka wiedział jedno: cokolwiek ta ruda piękność nie wymyśli i
jakich wymówek by nie szukała to dopnie swego i bez najmniejszego
wahania wyciągnie ją z tego nieszczęsnego budynku, by dane było
mu spędzić z nią choć chwile. Marzył o tym od trzech dni. Po od
trzech cholernych dni myśli o niej nie dawały mu spokoju.
Zrobił dwa kroki w jej
stronę, czym ewidentnie ją zaskoczył. Jej źrenice się
rozszerzyły a ciało wyraźnie się napięło. Boże, a kilka dni
temu reagowała na niego zupełnie inaczej i kłamałby jak z nut, że
nie ma ochoty wrócić do tamtych chwil.
- Godzina ze mną,
nieziemskim przystojniakiem. Przepyszny lunch. Tylko we dwoje. Zgódź
się, proszę – dodał błagalnym głosem, powodując jej
rozbawienie. Właśnie tego uroczego śmiechu brakowało mu przez
ostatnie 72 godziny – stęskniłem się za tobą, Sarah.
Ale kiedy tylko zamierzał
uczynić wobec niej jakiś śmielszy gest lub choćby zbliżyć się
na krótszą odległość, kobieta automatycznie spoważniała i
odchrząknęła znacząco.
- Hamuj się, bo jesteśmy
w miejscu mojej pracy, Schlierenzauer – powiedziała chłodno,
mierząc go karcącym spojrzeniem. Nie wiedzieć czemu bardziej go
ten ton rozśmieszył niż przestraszył. Koniec końców i tak
bardziej pragnął skraść jej choćby jednego całusa, narażając
się przy tym na jej dezaprobatę. Jej zły wyraz twarzy po prostu go
podniecał. To dlatego się teraz do niej łobuzersko uśmiechał, a
ona chyba nie wiedziała, jak ma zareagowac – poza tym mamy sobie
chyba trochę do wyjaśnienia, jeśli rzeczywiście chcemy zostać
przyjaciółmi – to ostatnie zdanie przywróciło go do
przyzwoitości, ratując ją przed przekroczeniem jej bezpiecznej
granicy. Spojrzał głęboko w jej jasne oczy, zdając sobie sprawę,
że nie może skłamać. Jeśli ma coś z tego być, musi wyznać jej
całą prawdę.
- Więc zbieraj się, mała
– oznajmił, znów ją szokując, i nim zdążyła cokolwiek
zrobić, cmoknął szybko jej usta, będąc przy tym niezwykle z
siebie zadowolony.
***
To coś u góry po tak długim czasie niepisania to beznadzieja, ale ja się nie poddaje. Liczę, że wyciągnę coś jeszcze z tego opowiadania, które nie jest ani przemyślane ani opracowane. Może coś mi z tego wyjdzie?.... :)
Buziaki :*
Wiem, jestem podła i ostatnio nie komentuje Waszych opowiadań. Naprawdę wybaczcie. Brak czasu, chęci, motywacji oraz natłok problemów osobistych trochę wybiły mnie z rytmu, Może pisanie poprawi mój nastrój a Wasza obecność jak zwykle doda mi sił. Czy mam dla kogo się tutaj pojawiać? Czekam na Was, Kochane!
Bardzo się cieszę, że do nas w końcu wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńA rozdział? Fenomenalny!
Widać, że zarówno Gregor jak i Sarah czują do siebie coś, czego chyba na razie nie są w stanie nazwać. Z całą pewnością mocna chemia. No i fakt, że w kółko o sobie myślą...
A ta wizyta pana Schlierenzauera w biurze dziewczyny? Powiem szczerze, że na jej miejscu to bym chyba zemdlała z wrażenia hahah :D Widać, że gość jest zdeterminowany i niby próbuje sobie wyznaczyć jakieś granice, a jednak tak bardzo ciągnie go do Sarah, że łamie tę cienką linię przyjaźni i kradnie jej buziaka :* Czara słodyczy przelana :)
Zaintrygowałaś mnie tym dzieckiem, pojawiło się imię tajemniczej Sandry... hmm czekam na więcej!!
Buziaki:*
Verity
Cieszę się,że wróciłaś! Nie powiem, często zaglądałam tutaj w nadziei, że dodasz jakiś rozdział. Aż tu dziś wielki dzień! Super, że znów z nami jesteś.
OdpowiedzUsuńTo na górze nazywasz beznadzieją? Przecież twoje opowiadanie intryguje i wciąga tak, że wciąż chcę czytać więcej!
Co do rozdziału... Kim jest ta kobieta i dziecko w mieszkaniu Schlierenzauera? Nawet nie będę zgadywać, bo nic mi z tego nie wyjdzie. Mam nadzieję, że wkrótce nam to wyjawisz.
Spotkanie w biurze? Zazdroszczę Sarze :-P Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Sarah będzie poważną panią prezes. Bardziej myślałam o niej jako o wolnym duchu, takiej artystce buntowniczce. Nawet nie wiem czemu.Ale i do takiego zawodu bohaterki się przyzwyczaję. :-P
Relacja Gregora i Sary jest tak fascynująca. Chciałbym wiedzieć, jak to się rozwinie. Pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział. Pozdrawiam i weny życzę
Madźka :-*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że wróciłaś.
Rozdział jest fantastyczny.
Gdzieś tam w głowie mam już myśl o co może chodzić z tym dzieckiem, ale nic nie powiem bo z pewnością nas zaskoczysz.
Podoba mi się Gregor w roli opiekuńczego ojca.
Sarah to idealna dziewczyna dla niego. Czekam na kolejny.
Buziaki :*
Bardzo się cieszę, że do nas powróciłaś. Rozdział jak zawsze jest fenomenalny. Czekam na kolejny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMelduję się i ja!
OdpowiedzUsuńJejciu, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znów do nas wróciłaś. Tęskniłam, wiesz? ^^ Brakowało mi jakoś tej historii, tym bardziej, że dopiero co praktycznie się rozpoczęła.
Rozdział świetny, jak zwykle. Wiem, ciągle cię chwalę, ale wybacz, nie potrafię inaczej :D I to nie jest wcale beznadzieja, nawet tak nie mów!
Jestem strasznie ciekawa, jak to wszystko rozwinie się między Gregorem a Sarah, bo ewidentnie tą dwójkę do siebie mocno ciągnie... Nie bez powodu cały czas myślą o sobie nawzajem :)
Czekam niecierpliwie!
Buziaki :**
PS. Jeśli masz ochotę i czas, to zapraszam też do siebie, będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz, bo ostatnio sporo się działo :)
Jestem :)
OdpowiedzUsuńBeznadzieja? Chyba żartujesz.. nic takiego nie zauważyłam :)
Gregor i Sarah - coś czuję w kościach, że niebawem połączy ich coś więcej.. w sumie to mam taką nadzieję, bo wydaje mi się, że nawet pasują do siebie.
Ale jak to się wszystko rozwinie to na pewno ukażesz nam w kolejnych rozdziałach.
Czekam na następny i życzę dużo weny :)
Buziaki ;*
Ps. Zapraszam do siebie w wolnej chwili :))
Witam! Wpadłam przypadkiem i przypadkiem zakwateruję się na dłużej ;)
OdpowiedzUsuńPrzeważnie po pierwszych rozdziałach można mniej więcej określić, o czym będzie opowiadanie. Tutaj nie ma takiej sytuacji, co mnie bardzo cieszy :) Zapowiada się bardzo ciekawie ;)
Coś bardziej sensownego napisze pod kolejnym rozdziałem :)
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Hej :-) przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania zarywajac noce ale warto było! Ale Ty masz talent! I chce więcej :) dzięki Tobie Gregor wskoczył do puli moich ulubionych skoczków dzięki za to :-* czekam na to opowiadanie z zapartym tchem pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie mogę usiedziec i pozostała pustka po przeczytaniu wszystkich Twoich opowiadań.. chce więcej zdecydowanie więcej!
OdpowiedzUsuńTwoja wizyta na moim blogu dała mi nadzieję, że nie porzuciłaś blogowania :)
OdpowiedzUsuńMam też ogromną nadzieję, że wkrótce uraczysz nas kolejnym rozdziałem tutaj :*
Nie wiem, jak inni, ale ja czekam :)
Verity
Czekam na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej😊😊😊😊 Kocham twoje opowiadania:*
OdpowiedzUsuńCzekam na 3:)
O jej, a gdzie trzeci rozdział? W między czasie zapraszam do siebie :) Zostawiajcie u mnie linki do swoich blogów, chętnie poczytam wasze opowiadania! http://runoflove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzekam na 3 rozdział
OdpowiedzUsuńCzekamy. Ostatnio brak blogów z gregorem niestety więc czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńHalo halo jest tam kto? Czekamy!
OdpowiedzUsuńCzekam. Mam nadzieje że wrócisz.
OdpowiedzUsuńHalo halo jest tam ktoś jeszcze
OdpowiedzUsuńNadal czekamy:)
OdpowiedzUsuńCzekam😊
OdpowiedzUsuńHej. Wrócisz do nas?
OdpowiedzUsuń